Z pogodą w marcu jak w garncu jak mówi
przysłowie, a ja już marzę o wakacjach, smaku malin, zapachu lasu
i przygodzie. Ach! Pocieszę się recenzją Malinki. Dawno nic nie
było na blogu, nie mówiąc o recenzjach, ale dzięki temu recenzja
Malinki będzie miarodajnym zapisem długiego naszego związku, a nie
tylko opisem pierwszego romantycznego spotkania.
Malinka trochę już ze mną przeszła,
ale nie przesadzajmy. Nie zjechałam z nią połowy świata. Z tym
większym zdziwieniem zauważyłam w czasie robienia zdjęć dziurę
na obwodzie. I nie – nie na szwie, jak mogłyby się domyślać
jakieś uszczypliwe istoty, a na samym środku materiału. Wasze
wprawne oczy na pewno ją wypatrzą. Ale od początku.
Dlaczego nie napisałam recenzji na
początku
Nie tylko dlatego, że doszłam do
wniosku, że takie recenzje mają mniejszy sens. Na początku
wszystko jest super, inaczej byśmy nie kupowały! Mankamenty
wychodzą po miesiącach użytkowania, a czasem nawet ich sobie nie
uświadamiamy na początku, tylko jakoś mimochodem coraz rzadziej
chodzimy w danym staniku. Aż nagle okazuje się, że mamy 20 sztuk
prawie dziewiczych biustonoszy, których nie ma kto po nas
odziedziczyć.
Drugim powodem było moje rozgoryczenie
na sklep ewa-michalak.pl i rozliczanie zwrotów! Oho! Tu czas na żal
konsumencki, czyli jak Ewa Michalak wali w bambuko! Może to moja
wina, że nie czytam regulaminów każdego sklepu przez każdym
zakupem. Rzeczywiście wcześniej rozmiar mojej bielizny w tym
konkretnym sklepie raczej pasował, więc nie musiałam analizować
zasad dotyczących zwrotów. Malinka w rozmiarze 65 F była dla mnie
za mała, więc postanowiłam ją odesłać (choć buła nadawała
się na okładkę Hustlera). Wysłałam więc swoją paczuczkę.
Czekam na jakąś odpowiedź ze sklepu, jak w przypadku Brastopa czy
Figleavesów. Cisza. Wysmarowuję więc pismo elektroniczne, aby się
zapytać, czy przesyłka doszła i czy doszywają mój rozmiar.
Dostaję po pewnym czasie maila (wygrzebałam go ze spamu, więc
uważajcie), że oczywiście paczka dotarła, stanik jest, tylko
sklep czeka na mnie na przelew kolejnych 12 pln na paczkę.
Nawet jestem w stanie wyobrazić sobie,
jak zostało uargumentowane dodatkowe obciążanie klientek
transportem w dwie strony. Dla mnie to jest po prostu nieeleganckie i
wieje mentalnością polskiego bazaru w początkach III
Rzeczpospolitej, ale wiemy, że pani Ewie nie zależy na wizerunku i
innych takich marketingach, i woli się skupić na produkcie. OK.
Rozumiem. Ale czy nie można naprawdę dołączyć ulotki z
informacją, że postępuje się inaczej, niż wszystkie inne sklepy
na rynku? Już nie mówiąc, że informacja na ten temat mogłaby się
pojawiać w trakcie zakupów. Niekoniecznie musi być sformułowana
„Łoimy dwa razy za przesyłkę”. Może to być sugestia „Jeżeli
nie jesteś przekonana do konkretnego rozmiaru, zamów dwie sztuki i
odeślij mniej pasującą. Opłata za wszelkie dodatkowe wysyłki ze
sklepu będzie dodatkowo doliczana.” Amen!
Wracam do Malinki!
Malinka świetnie kształtuje biust.
Przy średnioprzeciętnych cyckach (przepraszam za wyrażenie, to pod
SEO ;) )daje sensowne podtrzymanie, przy bardzo delikatnym wyglądzie
i za to ją kocham. Już chciałam zamawiać Burka i inne staniki w
tym modelu, ale powyżej opisana sytuacja z przesyłką sprawiła, że
zdecydowanie bardziej racjonalnie zaczęłam rozważać kolejny
zakup, w efekcie czego do niego nie doszło, jak się zapewne
domyślacie.
Świetny model dla tęskniących za HP.
Zamówiłam obwód mniej niż zwykle i
jest bardzo dobrze. Decyzja była podyktowana tym, że jednak 70tki
bardzo szybko mi się rozciągają, co niestety mocno wpływa na
właściwości nośne omawianego stanika. ;)
65FF pasuje idealnie. W dołku lekko
odstaje na środku,w górce robi się lekka bułka, ale nie ma
staników idealnych. Przynajmniej przy tak dużych różnicach w
trakcie cyklu i żadna teoria tego nie zmieni. Tu przychodzi tylko
manipulowanie obwodem, jeżeli jeszcze jest czym.
Kolejną zaletą tego stanika są
majtki. Bawełniane, bez firanki na tyłku...
Następne wtrącenie:
Rów zadni może bywa i seksowny, ale
wciśnięty w siatkę ładnie wygląda głównie na zdjęciu. A
bielizna – wbrew opinii niektórych – nie jest sztuką per se, a
jedynie sztuką użytkową, więc powinna zachowanie artefaktu w
działaniu sprawdzić przed wystawieniem go na sprzedaż. Czyli w
skrócie – mój ukochany nie lubi prześwitującej siatki na tyłku,
a i ja nie znajduję jej uzasadnienia, więc z tym większą radością
witam bieliznę, nieprześwitującą na części zadniej.
… ze śliczną falbanką, którą tym
razem (w przeciwieństwie do majtek przy plisowanym czarnym modelu)
da się wcisnąć w rajstopy. Są wygodne i seksowne.
Wada:
Wadą tego kompletu jest kolor. OK.
Jest piękny, fluorescencyjny, ale jeżeli ktoś nie uruchamia
oddzielnie prania różowo-czerwonego lub/i nie pierze ręcznie, to
kolor może zdecydowanie obniżyć częstotliwość korzystania z
tego dobra, jakim jest wspomniany wyżej komplet.
No i ma biały hafcik. Wiadomo, że
przy takim kolorze on nie zostanie śnieżnobiały na zawsze.
Cena: 200-250 zależy, ile razy
zapłacisz za wysyłkę. :P
To nie dużo, jeżeli założy się, że
komplet jest i kusidełkiem, i wygodnym zestawem na co dzień.
Minus za dziurę w bawełnianym
obwodzie. :/
Reasumując. Wreszcie doczekałyśmy
się kusidełkowych, prześwitujących staników, które możemy
nosić na co dzień. To sprawia, że Ewa Michalak u mnie nadal
króluje, chociaż często nie rozumiem jej zachowania w stosunku do
klientów*. Na razie ta jej swojskość i artystyczne nastroje nie
przeszkadzają w tworzeniu ładnej bielizny, więc można jej
wybaczyć. Przynajmniej ja wybaczam ze słabości do bielizny. ;)
*np. robienie zdjęć sesyjnych
modelkom w różnych butach, tylko dlatego, że ktoś gdzieś
napisał, że powinny mieć takie same i – co w sumie najważniejsze
– przyznawanie się do tego publicznie na Facebooku. Jak pewnie
większość klientek, nie śledzę wszystkich pyskówek na
Balkonetce czy Forum Biuściastych, więc takie wyrwane z kontekstu
zachowanie nie jest odbierane jako profesjonalne. Nie mówiąc o
dojrzałości.
Komentarze
Prześlij komentarz