Dzisiaj o moim ulubieńcu ostatnich dni. Staniku, który sprawdzi się na co dzień. Który ma vintage’owy powab, ale przede wszystkich sprawia, że nie muszę myśleć o swoim biuście i bieliźnie nawet w wyjątkowo wredne upalne i parne dni. Dzisiaj bohaterem będzie Alicante w interpretacji marki Gorsenia.
Gorsenia Alicante czyli stanik o konstrukcji K-647
Rzadko mam tak, żeby kupować stanik od razu w dwóch kolorach - ale tak było tym razem. Alicante miało być moim nudziarzem pod białe bluzki, ale okazao się, że tak się polubiliśmy, że szybko zyskał czarnego brata.
BTW Ciągle mam wrażenie, że marki bieliźniane używają tych brzydkobrzmiących oznaczeń konstrukcji głównie dla samych siebie. Naprawdę wiele wszystkim ułatwiłyby opisy - jaki to stanik, do czego się sprawdzi, czy ma szerokie, czy wąskie fiszbiny, jaki mostek i jakie inne fasony są jego siostrami. Językiem istot nie zajmujących się bielizną zawodowo ;)
Pierwsze wrażenia
Gorsenia Alicante nie jest stanikiem, który w pierwszym zetknięciu powoduje szybsze bicie serca. Stylistyka jest bardziej retro. Złośliwi nazwaliby go babcinym. Pokochałam go zdecydowanie za kształtowanie biustu.
Przy okazji mierzenia wielu różnych modeli nudziarzy w sklepie stacjonarnym, odkryłam, jak ważną rzeczą dla mnie i mojej sylwetki jest zbieranie biustu do środka. Ale nie w sensie formowania dekoltu, tylko spychania piersi z boków tak, by nie wychodziły poza obręb ciała.
Oczywiście gdzieś ten biust schować się musi, więc tego typu konstrukcje zwykle wypychają biust do przodu. To może się jednym podobać, a innym nie, bo jednak z profilu i półprofilu biust bardziej rzuca się w oczy.
Retro vibe
Z czasem zaczęłam doceniać ten retro vibe Alicante. Szczególnie satynowa tasiemka, kryjąca szwy z przodu jest bardzo fajnym rozwiązaniem. Gdyby producent zdecydował się na sezonowy model, w którym tasiemka jest w innych kolorze, to stanik stałby się zdecydowanie bardziej współczesny. Duże kontrasty w przypadku bielizny są dość mało praktyczne, ale wykorzystanie kolorów analogicznych np. granat + szafir albo burgundowy + śliwka mogłoby się naprawdę sprawdzić.
Koronka jest z rzęskami i to jest bardzo na plus. Szczególnie sprawdza się to na mostku. Dodaje 30% do poczucia, że to model trochę premium ;)
Dodatkowe wzmocnienia w Alicante
Alicante to semi soft. Na dole miseczki, jest cienka pianka. Na górze sama koronka. Dla mnie to sytuacja idealna, bo jednak lubię na co dzień mieć biust odizolowany od potencjalnych bodźców. Nie jest to jednak pancerz, który sprawia, że czuję się jak w zbroi. Grubość pianki to około 1-2 mm.
Co ważne ta pianka jest przeciągnięta do samych ramiączek. Dzięki nim stanik jest superkomfortowy. To wzmocnienie kończy się zaraz za szczytem ramion. Potem jest standardowo regulowane ramiączko.
Zapięcie na 3 haftki.
Po testach dnia codziennego
Szczerze powiedziawszy Alicante stał się obecnie moim nr 1. Absolutnie nic mnie nie uciska i nie pije, co w tegorocznych upałach nie zawsze jest normą. Świetnie sprawdza się do wygarniania buł spod pach, bo jest dość zabudowany.
Nie sprawdzi się za to do głębszych dekoltów. Tu niestety muszę poszukać czegoś innego, co - jak się okazuje - w polskich markach wcale nie jest takie proste.
Dla wielbicieli gładkich bluzek i gładkich staników oraz generalnej gładkości: tak - pod gładkimi ubraniami odznacza się szew.
Cena biustonosza Gorsenia Alicante
Stacjonarnie ten stanik kupiłam za 209 pln, ale już zamówienie przez internet kosztowało mnie w okolicach 115 złotych. Mniej uczęszczane rozmiary można dorwać nawet za plus minus 60 pln. Szczególnie zazdroszczę tym, którym udało się kupić wersję turkusową. Według mnie jest wart ceny nawet ze sklepu stacjonarnego, a osoby o mniejszym budżecie zawsze mogą upolować go w bardziej atrakcyjnym przedziale.
Podsumowanie
Mój zachwyt Alicante to głównie zachwyt komfortem i kształtowaniem. Estetycznie ten stanik jednak należy do nieco siermiężnych, typowych staników, które pewnie dla osób bardziej podążających za trendami może okazać się zbyt przeciętny.
To po prostu komfortowy, codzienny stanik, który nie zawodzi. Tylko tyle i aż tyle. Wielokrotnie przecież zdarza się, że stanik, który leży dobrze po przymierzeniu, po spędzeniu w nim dnia pokazuje pazurki. Tu wciska się mostek, tam fiszbiny boczne, szew tnie pod pachą, albo rolują mu się ramiączka. Tu nic takiego się nie dzieje i za to właśnie naprawdę polubiłam się z Alicante. Warto dać mu szansę, gdy szuka się stanika na co dzień.
Linków do sklepów nie podaję, bo bez problemu znajdziecie go po wrzuceniu w wyszukiwarkę lub Allegro. Na Allegro nawet możecie ściągnąć go z Chin! Nie wiem, co prawda, na jakiej zasadzie i czy Gorsenia o tym wie, ani czy te staniki trzymają jej standardy (rozmiaru, materiału itd), ale było to dla mnie ciekawe odkrycie, że polskie marki też są podrabiane w Chinach - bo zakładam, że jednak to nie jest autoryzowana sprzedaż.
W świecie fast fashion nic już chyba nie powinno mnie dziwić.
Komentarze
Prześlij komentarz