To wszystko przez COVID! - czyli prokrastynacja zaawansowana
Nie należę do tych osób, które wykorzystały zawieszenie się świata na codzienne ćwiczenia, nauczenie się kolejnego języka i zrobienie miliona kursów on-line. Nie mam się czym pochwalić, oprócz kolejnych kilku kilogramów. A już przed pandemią mój rozmiar się zmienił. Wtedy właśnie zamówiła sobie kilka nowych sztuk bielizny, które dość szybko z za dużych zrobiły się za małe. W efekcie chodziłam na zmianę w dwóch Gorseniach. O jednej Wam pisałam, ale drugą jedynie wspominałam. Z uwagi na ograniczony wybór, była mocno eksploatowana, więc nie nadaje się do zdjęć. Kosztowała drobne złote, jak pisałam tu, więc trudno.
Natomiast komplet, który jest bohaterem dzisiejszego tekstu odleżał swoje w szufladzie i dopiero ostatnio przestałam się z niego wylewać. No i nie ukrywam, że jaram się tym jak pochodnia, bo najpierw trzeba było czekać miesiącami, nim pojawi się w sklepie. Potem gdy tylko udało mi się go zamówić nadszedł COVID i sklep poinformował, że wstrzymał wysyłkę zamówień. Jak już doszedł, to już wiecie, że niestety moje ciało nie doczekało i odpłynęło w inne obszary rozmiarowe.
Nowa forma recenzji
Może dlatego zanim dopuszczę Was do tej recenzji, to ja też trochę poodkładam sedno. A mianowicie zastanawiałam się, co mogłabym zmienić w tym blogu, żeby nie był złożony tylko z recenzji. Zwłaszcza, że Stanikomania i Miski Dwie to obfitość testów, których ja prawdopodobnie nigdy nie osiągnę. Moje częste przeprowadzki i ograniczone miejsce w szafie sprawiają, że wszelkie kolekcjonerstwa rzeczy materialnych są ograniczone. No dobrze, może też mój powiedzmy na wyrost minimalizm, który jest wywołany potrzebą natury duchowej, a mianowicie kompletnego chaosu, który jakimś cudem panuje w moim życiu i umyśle. Ale przestałam się łudzić, że to da się zmienić.
Stąd pomysł, żeby przy okazji staników, dorzucać krótką recenzję książki, która klimatem będzie odpowiadała stylowi bielizny. W końcu jesteśmy nie tylko biustami i tyłkami. I tak dzisiejszemu kompletowi bielizny towarzyszy "Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli" Radka Raka. Nie jest to jakaś sobie książeczka, a pełna rozbuchanej wyobraźni, zmysłowości, a poza tym zdobyła nominacje do Gdyńskiej Nagrody Literackiej oraz do NIKE. A nóż widelec uda mi się komuś polecić książkę, która mu się spodoba, albo (wręcz) dobrze ostanikować kogoś, komu ta książka się spodobała. :)
Dajcie znać, czy taka forma jest dla Was ok, czy może widziałybyście na tym blogu coś kompletnie innego.
Rozmiar 70F
Majtki 40
Ewa Michalak Moulin Rouge - rozmiar miseczki i obwodu
Dwie Gorsenie, które nosiłam zanim mój biust nie spadł do tego kompletu, to były rozmiary 65I. Mam jeszcze naręcze sztuk w rozmiarze 65H, ale one niestety ciągle są nieco za małe w misce. W moim wypadku staniki Ewy Michalak najlepiej wychodzą, jak po prostu poszerzę sobie obwód i przeliczę miseczki (tak to nie jest nigdy łatwe, bo niektórzy mówią, żeby przeskakiwać o jedną miskę, a niektórzy, że o dwie i jak widzicie tutaj jest niestety po środku). Niemniej wiele osób noszących staniki mówi, że niestety najlepiej jest dobrać stacjonarnie. Sklep stacjonarny w Łodzi (niestety nieczynny do odwołania), ale bywają też wybrane modele w sklepach stacjonarnych z brafittingiem.
Ciekawostka: Podobno 70F to najczęściej sprzedawany rozmiar u Ewy Michalak
No i ja się temu nie dziwię, bo staniki tej firmy w moim rozmiarze są zoptymalizowane. Czyli nie są pancerne - jak np Freya Deco, którą kocham miłością wielką, ale zawsze wstydzę się, gdy ktoś ogląda te wielkie półmiski na melony, arbuzy i ananasy. Zwłaszcza, że przecież mój biust w dobrym rozmiarze stanika, nie epatuje wielkością, a te michy naprawdę działają na wyobraźnie (co ona tam wkłada? Czy to wielkie zasysacze piersi?). Ani też nie są ze zbyt cienkich materiałów, które by się wżynały, źle trzymały czy szybko niszczyły. I to dlatego, że jak już chyba gdzieś pisałam Ewa Michalak po prostu dopracowuje modele do każdego rozmiaru, a nie tylko skaluje podstawowy model.
Reasumując obwód w Moulin Rouge jest stabilny i dość ścisły. W 65 też daję radę się dopiąć, ale nie muszę, bo obwody są w tej marce bardzo stabilne. No dobra. Teraz może już bym się nie dopięła. ;)
Miska pojemnościowo jest dość standardowa, ale przy przeliczeniu rozmiaru trzeba uważać. Wspominałam już, że Ewa Michalak ma obwody takie jak w polskich stanikach, ale literki takie jak z brytyjczykach - czyli nie ma I, ale za to są DD i FF. No wiecie, to tak, żeby mieć w życiu jeszcze jakieś wyzwania.
Zebranie biust do środka jest odczuwalne, ale to nie jest model, który zrobi Ci efekt pupy na klacie. Do takich rzeczy zdecydowanie bardziej polecam Deco lub temu podobne staniki do zadań specjalnych.
Estetyka - czyli Liza Minnelli w Cabarecie
Przede wszystkim to jest dokładnie aksamit (atłas?! - kurka blaszka zawsze mi się to myli). Wydaje mi się, że na zdjęciach faktura tego materiału jest dobrze widoczna. Jest to mięsisty materiał o świetnej gramaturze. Kolor wina. Dodatki czarne. Nie będzie chyba przesadą, żeby powiedzieć, że ten materiał robi ten stanik. Bo to jednak jest dość specyficzny materiał jak na bieliznę i mogło to się zbliżyć w stronę kurtyny na sali estradowej w szkole podstawowej, ale tutaj tak nic jest. Jest szyk, jest styl, jest naprawdę grubo!
Uprzedzam, że nosiłam ten stanik również w upale i nic nie odparzał. Generalnie jest od niewyczuwalny. Wyczuwalne natomiast jest podtrzymanie i to jest super piękne.
Robiąc zdjęcia zobaczyłam, że lamówka, która jest na majtkach, nie występuje na staniku. Trochę żałuję, bo ja lubię lamówki, ale i bez tego jest super pięknie.
Moulin Rouge ma też brata w kolorze czarnym Paris Paris oraz siostrę Edith w tym samym kolorze, ale bardziej ułagodzoną (dla tych, co jednak trochę się boją kabaretowego przepychu). Wszystkie są modelem SF, czyli niby półusztywniany, ale to nie jest taka konstrukcja typu pół sztywno, pół elastycznie. Powiedziałabym, że całość jest lekko usztywniona materiałem.
Tył - moja mała perwersja - uwielbiam tyłu z pomysłem, w tym staniku wykończenie tyłu przy paskach ma motyw występującego wszędzie w tym komplecie gorsetowego wiązania.
To gorsetowe wiązanie na biuście jest przezroczyste - dokładnie na siateczce. Ale nie oznacza to, że prześwitują brodawki.
Opętaj mnie - czyli paski w bieliźnie
Paski przy staniku to jedyny element, który mi się nie sprawdził. Dlatego na zdjęciach ich nie zaobserwujecie. Po prostu odpinał mi się najczęściej od środka (ale jak w czas nie zauważyłam, to również od boku) i wyglądało to. No cóż nie jak "oczekiwania", tylko jak "rzeczywistość". Pasek więc zwykle lądował w torbie, gdzie z czasem musiał mi się zawieruszyć.
Na szczęście paski przy majtkach są przyszyte na stałe. O ile podobają mi się szaleńczo na modelkach, to w moim wypadku idealnie podkreślają schabiki - wiecie takie boczne fałdki-skrzydełka nad biodrami. Muszę popracować nad autoakceptacją, żeby poczuć się sexy. Natomiast te gacie są szaleńczo wygodne (choć generalnie rozmiar określiłabym jako spory jak na 40, pewnie bardziej w stronę brytyjskiej rozmiarówki, jako punktu odniesienia). No i naprawdę bardzo ładne. To jedne z takich rzeczy, które zwyczajnie kolekcjonersko warto mieć w swojej szufladzie.
Z przodu majtki mają gorsetowe wiązanie, a z tyłu to wiązanie powtórzone jest jako motyw przedłużenia majtek, by było wyjście do podtrzymania pasków.
Idealny komplet do czytania
No więc jesteśmy już odpowiednie odziane. Leżymy i pachniemy i sięgamy po lekturę. Książka Radka Raka to jedno z moich ostatnich książkowych odkryć. Jest to książka autora, który jest umieszczony w przegródce "fantasy", ale według mnie naprawdę warty jest sięgnięcia po niego czytelników, którzy niekoniecznie trawią prozę tzw. gatunkową. Po prostu fanastyka i science fiction od czasu do czasu tworzą dzieła wybitne, ale jak już to robią, to naprawdę warto się z nimi zapoznać, bo niosą znaczące metafory. Wiedźmin, proza Philipa Dicka, Gra Endera, Urszula le Guin - jeśli coś z tego kojarzysz i podobało ci się, to sięgnij po "Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli"
Po pierwsze Radek Rak korzysta ze zdobyczy języka, jaką przynosi proza współczesna. Nie jest to typowy język fantastyki. Autor naprawdę posługuje się nim bardzo świadomie i wpływa on na rzeczywistość przedstawioną.
Świat Słowian i ich wierzeń. Tu jest zrobiona porządna robota, ugruntowana w rzeczywiście naukowych źródłach, a nie bajaniach turbosłowian spod znaku Wielkiej Lechii (jeśli nie wiecie, co to Wielka Lechia, to w skrócie to takie marzenie, że przodkowie Polaków, Lechici władali całym światem i ludzie w to wierzą zamiast w szczepionki i przewrót Kopernikański - tak jestem złośliwa ;))
Postaci kobiece - choć drugoplanowe - są ciekawe i różnorodne. I nie są to po prostu damskie wersje męskich bohaterów. Naprawdę jest to przyjemne przeczytać tak czule opisane żeńskie bohaterki. Zwłaszcza, że są mocno niesztampowe.
Połączenie fantastyki z powieścią historyczną - to się naprawdę bardzo sprytnie udało.
Wyobraźnia autora - rzadko kto tak płynnie tworzy światy i opisuje je w tak zmysłowy sposób. Plastyczne sny gwarantowane ;)
Co łączy "Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli" i komplet Moulin Rouge Ewy Michalak
Zmysłowość i niesztampowość. Dla osób, które lubią coś z pazurem, co niekoniecznie mieści się w obrębie wyznaczonego z góry gatunku. Dla kogo fantazyjność i wyobraźnia to coś pociągającego, a nie kiczowatego.
Dziękuję za ciekawą recenzję :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Radek
Aww... A ja za komentarz i kibicuję, żeby książka zebrała, jak najwięcej nagród.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na połączenie bielizny i książki :)
OdpowiedzUsuńNatalia
Fajnie tu u Ciebie muszę częściej tu zaglądać
OdpowiedzUsuńświetny blog, ciekawe wpisy
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuńInteresujący blog. Na pewno tu wrócę.
OdpowiedzUsuńświetne stylizacje i bardzo dobre ujęcia, na pewno częściej tu będę zaglądać
OdpowiedzUsuń